Ze Strążyskiej do Roztoki

Ze Strążyskiej do Roztoki

Całe Tatry są dla mnie magicznym miejscem od zawsze. Opisy wszystkich moich miejsc tam zajęłyby ogromną ilość stron i po pewnym czasie stały by się niestrawne. Jednak do dwóch z nich mam szczególny sentyment, bo związany z ludźmi, których zawsze można tam spotkać. Niemal pod samą ścianą Giewontu, na polanie Strążyskiej, stoi stary szałas pasterski. Już od wielu lat gazduje w nim Hania z Witowa, która wszystkim przybywającym wykłada jak na dłoni serce bardziej gorące, niż herbata (czasami z prądem). Nic więc dziwnego, że w każdą niedzielę, bez względu na pogodę, schodzą się do szałasu sprawdzeni przyjaciele. Wszelkie celebracje imienin, urodzin, weselnych poprawin, żeby powitania Nowego Roku nie wspomnieć, nie mogą się odbyć w innym miejscu. Czasami specjalne okazje podkreśla góralska kapela, przygrywając gościom do późnej nocy. W wiosenne dni dorodna niedźwiedzica przyprowadza na polanę swoje potomstwo, by pokazać im to niezwykłe miejsce w ich królestwie przyrody.

Nieco dalej od Zakopanego, bo w Dolinie Białki, wbrew często spotykanej nazwie „w Dolinie Roztoki”, w otoczeniu lasów stoi drewniane schronisko. Jak pisał Kazimierz A. Jaworski „Najmilsze w Tatrach” i chyba nic mu nie ubyło do dzisiaj, kiedy gazdują w nim syn i synowa Hani ze Strążyskiej. Ania i Stefan trwają w tym niezwykłym miejscu czyniąc z codziennych trudności swoją pasję. Od początku „pomaga” mały  Boleś, a od niedawna też jego braciszek , którzy swoimi dziecięcymi oczami podziwiają cudowny świat dookoła.

Najczęściej na schronisko mówi się „Stara Roztoka”, dla przeciwieństwa położonego nieopodal szałasu w Dolinie Roztoki, który nosi miano „Nowej Roztoki”. Dla górali karpackich roztoką nazywano rozwidlenie potoków (bądź rzek), zatem pierwotna nazwa Roztoki musiała odnosić się tylko do tej okolicy.

Pierwszy, skromny budynek powstał w 1876 roku na polanie przy starej drodze do Morskiego Oka. Wybudowane przez Towarzystwo Tatrzańskie drewniane schronisko bardziej przypominało typowy szałas pasterski z paleniskiem pośrodku. Ówczesnego gospodarza, Franciszka Dorule, odwiedzali znakomici goście. Na pewno bywał tam Stanisław Witkiewicz i Tytus Chałubiński z Janem Krzeptowskim – Sabałą. Od 1894 roku gazdą w Roztoce był legendarny skrzypek i przewodnik tatrzański – Bartuś Obrochta. W roku 1911 rozebrano stary budynek, a nowy pobudowano nieco dalej od drogi do Morskiego Oka. Towarzystwo Tatrzańskie dalej rozbudowywało schronisko przed wojną mogło pomieścić nawet 120 turystów i stało się główną bazą polskiego taternictwa, bowiem z niego wiodła droga do Doliny Białki po słowackiej stronie. Któż tam nie bywał przed atakiem na największe ściany tatrzańskie, latem i zimą, same sławy przedwojennej elity taterników. W świetlicy drewnianego schroniska, w deszczowe dni „gorące głowy” rozwiązały teoretycznie niejeden z najtrudniejszych problemów skalnych dróg. Dzisiaj deszcz jakby ten sam, a sczerniałe deski jadalni pewnie chciałyby przemówić głosami zdobywców, bo w nich jak na taśmie magnetofonowej wszystko zostało zapisane. Nie sposób wymienić ich po nazwisku, a jeśli powiedzieć, że wszyscy najdzielniejsi, to pomyłka będzie niewielka. Kolejni gospodarze schroniska zadbali o to, by nic się nie zmieniało w tym magicznym miejscu.

Podczas wojny schronisko zajęli Niemcy, ale szczęśliwie przetrwało największą zawieruchę w Tatrach by służyć dalej wędrowcom. Do 1957 roku dyrektorował w nim słynny taternik Paweł Vogel, a po nim nie mniej sławny Andrzej Krzeptowski (1957-1968), później gospodarz schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Ostanie lata, a było ich 34, dzierżawcą schroniska był ratownik TOPR Marek Pawłowski, który jesienią 2008 roku przekazał rządy nad tym magicznym miejscem młodym pasjonatom gór, Ani i Stefanowi Krupom z Witowa. Niech legenda trwa, bo nie ma innej możliwości.

W deszczowy, niedzielny poranek obserwuję przez okna werandy turystów, którzy busem z Zakopanego przyjechali na Polanę Palenicką i ruszyli tłumnie do Morskiego Oka. Tylko niektórzy zatrzymują się tu na herbatkę, pieczonego oscypka czy szarlotkę. Zastanawiam się ilu z nich czuje dusze znakomitych poprzedników i to, co działo się przez ponad 100 lat w tym miejscu.

Lipiec 2009

One Response to “Ze Strążyskiej do Roztoki”

  1. Andrzej pisze:

    Cudowne

Skomentuj Andrzej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *